Wolic i Wólek jest w Polsce wiele. Ale to ta na pograniczu warszawskiego Ursynowa i Wilanowa zasługuje na osobny tekst. Co ciekawe wielu współczesnych warszawiaków nie ma pojęcia o jej istnieniu, choć dawna wieś znajduje się niespełna piętnaście minut spacerem od Miasteczka Wilanów i stacji metra Imielin. Niemal każdy, kto jest na Wolicy po raz pierwszy, reaguje słowami: „Przecież to tak blisko”. Pomimo tej bliskości wiele osób nie potrafi wskazać dawnej wsi na mapie. Tymczasem Wolica jest ponad wszelką wątpliwość miejscem wartym poznania, chociażby podczas nieśpiesznego spaceru
Historia tej dawnej wsi sięga aż XV wieku. Wola Służewska, bo taką też nazwę nosiła dawniej Wolica, miała wielu właścicieli. W 1677 roku Jan III Sobieski nabył majątek Milanów i zmienił jego nazwę na „Villa Nova”, czyli Wilanów. Do dóbr wilanowskich zaliczał się między innymi klucz Wilanów, klucz, czyli kilka posiadłości należących do jednego właściciela, zlokalizowanych blisko siebie. W 1684 roku do klucza Wilanów dołączono między innymi folwarki Powsin, Moczydło, Służew i… Wolica. Wieś należała też do Potockich i Branickich. Po II wojnie światowej na terenie dawnego folwarku Branickich utworzono PGR. W 1951 roku Wolicę włączono do Warszawy, ale wieś należała do stolicy jedynie „na papierze”, o czym opowiem w dalszej części tekstu. Część terenów przejęła Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, tworząc między innymi pola doświadczalne, gdzie uprawiano nietypowe owoce i warzywa.
Na dole, tam gdzie w tej chwili będzie autostrada, były wielkie łąki i poletka doświadczalne. Oprócz tego był jeszcze rzepak, były ogromne stogi siana, gdzie się bawiliśmy. (…) Tam na przykład po raz pierwszy widziałam czarną folię. I było śmiesznie, bo jeździli tymi traktorami z przyczepą, a dzieciaki wszystkie biegły i zbierały co spadło, no bo spadały melony i arbuzy.
(fragment rozmowy z panią Beatą, mieszkanką Wolicy, 23.11.2019, archiwum Julii Kunikowskiej)
Mimo że Wolica należy do Warszawy już od 1951 roku, aż do lat 90. XX wieku pozostawała zasadniczo niezmienna, zarówno pod względem zagospodarowania przestrzeni, jak i społecznym. Do połowy XX wieku Wolicę zamieszkiwali głównie potomkowie dwóch rodzin, żyjących tu od kilkuset lat.
Bo generalnie te rodziny mieszkały od pokoleń. Mówiłam do nich „ciociu” i „wujku”, ponieważ oni byli od zawsze. Tu mieszkali dziadkowie, pradziadkowie. Tak jak mówię, ta nasza część rodziny, czyli część Sakowskich, gdzieś w księgach parafialnych z XVI wieku są zapisy, że ta rodzina była.
(fragment rozmowy z panią Beatą)
Warto podkreślić, że takie długie trwanie rodzin jest ewenementem, jeśli chodzi o historię lewobrzeżnej Warszawy. Rzadko kiedy ma się możliwość porozmawiania z ludźmi, którzy pamiętają powstanie warszawskie albo wkroczenie do lewobrzeżnej Warszawy wojsk radzieckich. Co więcej, mieszkańcy Wolicy mogą opowiedzieć o tych wydarzeniach nie z perspektywy stolicy, a małej, podwarszawskiej wsi, która przetrwała wojenną zawieruchę.
Wolica jest bohaterką mojej pracy doktorskiej. Opiszę procesy, konflikty, które kształtowały wieś przez lata i które sprawiły, że wygląda ona dziś tak, a nie inaczej. Dlaczego badam akurat to miejsce? W 2006 roku zamieszkałam na terenie dawnej wsi. Zachwyciła mnie swoim nietypowym krajobrazem i tym, że w niektórych miejscach czas zdawał się zatrzymać.
Jednak na początku 2018 roku przyśpieszył. I to bardzo. Wtedy na teren Wolicy dotarła budowa Południowej Obwodnicy Warszawy. Jej trasa przecina dawną wieś z zachodu na wschód. Wycięto kilkudziesięcioletnie drzewa, rozebrano stajnię, domy pracowników SGGW, zmieniono także, po raz pierwszy od kilkuset lat, układ dróg. A według brytyjskiego antropologa Tima Ingolda to „ścieżka, a nie miejsce jest podstawowym warunkiem istnienia”. Miejsca się dzieją. Jak zmiana krajobrazu wpływa na życie mieszkańców dawnej wsi? Jak wyglądają relacje dawnych woliczan z mieszkańcami nowych bloków? I kiedy tak naprawdę zaczęło się „odwoliczanie”? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w mojej pracy doktorskiej.
Tradycyjnymi technikami, z których korzystają etnolodzy, są obserwacja uczestnicząca i wywiad jakościowy. Badając Wolicę, rozmawiam z mieszkańcami Ursynowa i Wolicy i rejestruję nasze rozmowy. Ale dlatego, że jednym z przedmiotów moich badań jest przestrzeń, postanowiłam „ruszyć” badania. Wywiad jakościowy można bowiem połączyć z przebywaniem w terenie. Z pomocą przychodzi tak zwany walk along, zwany wywiadem podążającym. Ja wolę nazywać go rozmową chodzoną. Badacz wędruje z rozmówcą, który obiera trasę spaceru. Informator jest ekspertem, oprowadza po znanym sobie miejscu, przywołując związane z nim wspomnienia czy anegdoty. Zaletą takiego wywiadu w ruchu jest to, że badacz i badany są w miejscu, które jest bohaterem opowieści. Obie osoby mogą na bieżąco komentować to, co widzą, czują i odbierają za pomocą innych zmysłów. Badacz widzi, jak rozmówca porusza się po danym obszarze, które miejsca pomija, a w których spędza więcej czasu. W poznawanie przestrzeni i opowieści o niej zaangażowane są niemal wszystkie zmysły, co czyni zebrany materiał gęstszym. Wyzwaniem jest sposób rejestrowania takiej rozmowy. Ja korzystam z dyktafonu i aparatu z mikrofonem. Audiowizualny zapis spaceru można opracować na wiele sposobów. Transkrypcja wywiadu zubaża materiał, dlatego też do mojej pracy dołączę kadry i fragmenty filmów ze spacerów.
Podczas wędrówek korzystam też ze zdjęć, które podarowali mi rozmówcy. Fotografie często przedstawiają miejsca, których już nie ma, i ludzi, którzy odeszli. Zdjęcia mają olbrzymią moc. Jak pisze badaczka Sarah Pink, mogą mieć wiele „użyć”. Czasami zapomniana fotografia z albumu rodzinnego okazuje się świetnym pretekstem do rozmowy. I to niekoniecznie z osobą, do której ten album należy. Właśnie dzięki zdjęciom dotarliśmy z rozmówcami do tego, gdzie dawniej się w Wolicy bawiono, gdzie znajdował się pierwszy powojenny sklep i gdzie dwie skłócone sąsiadki lały sobie na głowę wiadra lodowatej wody.
Na terenie dawnej wsi mieszkają ludzie, którzy spędzili tam dzieciństwo, młodość i dorosłe życie. Nigdy nie wyprowadzili się z Wolicy. Ich opowieści są pełne nostalgii, choć nie tylko. Życie na wsi (teoretycznie tylko włączonej do stolicy) nie było łatwe. Niektórzy woliczanie, aby umyć małe dzieci, jeździli do znajomych w blokach po drugiej stronie ulicy, którzy mieli bieżącą wodę. Inni przed wyjściem do pracy „w Warszawie” zabierali ze sobą buty na zmianę. Te zabłocone na wiejskiej, gruntowej drodze po wejściu do autobusu zmieniali na czyste. Warto podkreślić, że w obu tych przykładach mowa jest nie o odległej przeszłości, a o latach 80. XX wieku.
Ci, którzy pamiętają wiejskie dzieje Wolicy, starzeją się. Dlatego tak ważna jest rozmowa o tym, co dla nas, współcześnie, jest już niedostępne. Woliczanie chętnie sięgają do domowych archiwów, które są bogate w albumy, listy czy przedmioty świadczące o wiejskiej przeszłości ich okolicy. Niektórzy przechowują w zakamarkach garażów i stodół stare narzędzia rolnicze. Na pamiątkę. Po ojcu czy dziadku, którzy całe swe życie poświęcili pracy na roli. Większość moich rozmówców obserwowała, jak ich bliscy zmieniali zawód i zaczynali żyć zupełnie inaczej, po miejsku. W latach 70. i 80. wolickich gospodarzy wywłaszczono. Władza „skolonizowała” Wolicę, wykupując ziemię za bezcen.
Tutaj była wieś. Później zabrali. Wywłaszczyli nam ziemię. Ludzie poszli do pracy, bo musieli coś robić. A później cała wieś szła do wywłaszczenia. Przeze mnie (przez dom – przyp. J.K.) miała iść droga albo kort tenisowy. Takie plany były. Cała Wolica była do wywłaszczenia.
(fragment wywiadu z panią M., mieszkanką Wolicy, 11.06.2019, archiwum Julii Kunikowskiej)
Gospodarze przez lata żyli w niepewności, nie wiedząc, jak długo będą jeszcze mogli zostać w swoich domach. Zakazano nawet remontu i rozbudowy domostw. Co gorsza wielu mieszkańców dawnej wsi nie odzyskało swoich ziem. A od transformacji minęło już ponad trzydzieści lat. Efekty „kolonizacji” są widoczne do dziś. Część osób musiała opuścić Wolicę, część zubożała i nie wymyśliła nowego życia. Na terenie wywłaszczonych nieruchomości przez wiele lat nie powstało nic. Pola zarosły. Pierwsze bloki na terenie Wolicy wybudowano dopiero w latach 90. Wtedy zaczęło robić się coraz gęściej. Powoli znikały drewniane chaty, które jeszcze pod koniec XX wieku stanowiły przeważający typ lokalnej zabudowy.
Ja Wolicę pamiętam jako po prostu taką opuszczoną, zapuszczoną wieś. Taką starą, jakby to powiedzieć, czas się zatrzymał. Jakby wejść do XIX wieku. Tam, gdzie kościół stoi, tam krowy się pasły, była studnia. I powiem pani tak, że tam dużo ludzi przychodziło z Ursynowa, jak ja. Na łańcuchu była korba, wiadro i się nalewało wodę, i piło wodę ze studni. Dla mnie to była atrakcja, że się wody ze studni napiłam.
(fragment rozmowy z panią Katarzyną, mieszkanką Ursynowa, 15.05.2020, archiwum Julii Kunikowskiej)
Oto obrazek sprzed kilkunastu lat. Spacerując ulicą Nowoursynowską, mijało się nowoczesny blok z windą. Kilkaset metrów dalej można było ujrzeć drewniany czworak, którego mieszkańcy wodę ciągnęli ze studni. Dziś kontrasty zbladły. Wolica została poddana urbanizacji, a w 2018 roku wysiedlono ostatnich mieszkańców czworaków. Dlaczego? Z powodu budowy Południowej Obwodnicy Warszawy. Kiedy tworzę ten tekst, zostało kilka dni do jej otwarcia. Jak wspominałam wcześniej, zmienił się też układ niektórych dróg. Nie wiadomo, jak na Wolicę wpłynie fakt, że niespełna siedemdziesiąt metrów od najbliższych zabudowań stoi olbrzymia wyrzutnia spalin z tunelu POW.
Pewne jest natomiast to, że pomimo olbrzymich zmian w krajobrazie Wolicy nadal można odnaleźć palimpsesty. Palimpsest to: „proces nakładania się kolejnych działań, których pozostałości zostają w jego toku tylko częściowo zatarte bądź zmienione” (Zalewska 2014). Na potrzebę badań Wolicy przyjmuję, że palimpsesty to miejsca, przedmioty, które oparły się upływowi czasu, zachowując bardziej lub mniej dawny wygląd, a także funkcje. Mam na myśli domy, przydrożne krzyże, drzewa, a nawet kocie łby w miejscu dawnej pętli autobusu. Słowo „Wolica” można znaleźć tylko na niektórych współczesnych mapach. Raczej w charakterze ciekawostki. Młodsi mieszkańcy okolicy identyfikują się jako ursynowianie. Starsi – jako woliczanie. Ci uznają Wolicę za osobny twór, a nie część Warszawy. Widać to po tym, jakich przysłówków używają, mówiąc o swojej okolicy. „Idziemy do Wolicy”, „Mieszkamy w Wolicy”. A nie „na Wolicy”, jak „na Ursynowie”. Administracyjnie Wolica należy dziś do dwóch dzielnic, Ursynowa i Wilanowa. Na lokalnych tablicach adresowych MSI można znaleźć, nie wiedzieć czemu, podpis „Ursynów-Centrum”. Ale niech nie zniechęci to czytelników do podróży na Wolicę. Na tablicy adresowej jednego z tamtejszych domów nadal widnieje napis „ulica Kokosowa, Wolica”. Zachęcam do podróży do tej zapomnianej, dawnej wsi, która przez lata opierała się wpływom stolicy.
Ingold Tim, Lines: A Brief History, Nowy Jork 2007.
Rogowski Łukasz, Wideozwiedzanie. Badania miasta w perspektywie paradygmatu mobilności, „Kultura i Społeczeństwo” 2016, nr 2, s. 123–144.
Zalewska Anna, Palimpsest w: Modi Memorandi. Leksykon kultury pamięci, red. Magdalena Sayrusz-Wolska, Robert Traba, Warszawa 2014.