Przez ponad dwadzieścia lat Włochy stały się dla mnie miejscem, w którym odkrywałam świat sztuki i estetyki. Poznawałam historię i przemieszczałam się z północy na południe, by poznawać kolejne regiony. Znajomość języka pozwalała mi na dogłębne wejście w świat włoskiej kultury. Każde spotkanie wnosiło nowe treści. Różnorodność kulturowa Półwyspu Apenińskiego dawała możliwość częstych spotkań z mieszkańcami bardzo silnie przywiązanymi do regionu, z którego się wywodzą. Różnice kulturowe między regionami są duże, co wynika z uwarunkowań historycznych. Mamy do czynienia zarówno z silną tożsamością narodową, jak i przywiązaniem do regionu, z którym wiążą się lokalne uroczystości, tradycje i dialekt.
Sardynia przez długie lata pozostawała w sferze moich marzeń. Była miejscem, do którego chciałam dotrzeć, by je doświadczyć i poznać. Myśli te nasilały się coraz bardziej, kiedy zaczęłam zgłębiać świat muzyki i poezji sardyńskiej. Poznałam tradycyjne pieśni sardyńskich śpiewaków, weszłam w świat wielogłosowego śpiewu tenores, poznałam brzmienie tradycyjnego instrumentu launeddas. Z czasem sięgnęłam po sardyńską literaturę. Pierwszą podróż na Sardynię odbyłam w 2016 roku. Przyczyniła się do tego muzyka znanej sardyńskiej pieśniarki Eleny Leddy i chęć wzięcia udziału w warsztatach kultury sardyńskiej. Dzisiaj wiem, że bogactwo kulturowe Sardynii to temat na kilka ciekawych książek.
W moich pierwszych podróżach skierowałam się do regionu Sulcis Iglesiente w południowo-zachodniej części wyspy. Region ten, powszechnie uznawany za jeden z najbiedniejszych w Europie, przyciągnął mnie swoją historią i różnorodnością tradycji, wynikającą z dużej liczby ludności napływowej, która przybyła z innych stron wyspy w poszukiwaniu pracy w tutejszych kopalniach.
Zatrzymałam się w miasteczku Portoscuso, które ze wszystkich stron otaczają nuraghi. Te ruiny budowli najstarszej cywilizacji Sardynii, które są datowane na 1800–1600 r. p.n.e. (Bacuollasta, Sa Turritedda i Ghilotta), rozciągają się na całym terytorium regionu Sulcis Iglesiente. Często zasypane, kamienne fragmenty budowli odległej epoki sprawiają wrażenie archeologicznych cudów świata. Wiele z nich nie zostało jeszcze odkrytych. Zapomniany obszar, który otwiera świat charakterystycznej tylko dla Sardynii cywilizacji Nuragów, wraz ze swoimi antycznymi miastami przywołuje czas archaicznej duchowości mieszkańców wyspy. Świat Nuragów został odkryty stosunkowo niedawno – w ubiegłym wieku. Wtedy to zaczęto prowadzić badania archeologiczne i wykopaliska na terenach Sardynii. Do dzisiaj wiele miasteczek nie ujrzało światła dziennego i znajduje się wciąż pod ziemią. Szacuje się, że na Sardynii jest siedem tysięcy kamiennych budowli cywilizacji Nuragów. Ten nieskalany jeszcze obszar to księga odkrywanej historii narodu sardyńskiego, o którym świat jeszcze do niedawna nie wiedział. Jednymi z najważniejszych i największych pozostałości kultury Nuragów tego regionu jest kompleks archeologiczny kamiennych budowli w Seruci, kilka kilometrów od Portoscuso. Kompleks ten niedawno został otwarty dla zwiedzających.
Podczas pierwszej podróży okazało się, że cel mojej wyprawy leży w cieniu wielkiego kompleksu zamkniętych fabryk. Przypominają Sardyńczykom okres niedalekiej historii, który pozostawił ślad w postaci straszących kominów i zanieczyszczenia powietrza. Trudno uwierzyć, że cudowna wyspa zmaga się z tak poważnymi problemami. Fabryki, które miały zapewnić dostatnie życie społeczności rybaków, rolników i pasterzy, stały się przekleństwem. Sprzedano ziemię, zniszczono winnice, zmniejszono liczbę pastwisk. Sardyńczycy często przywołują chwile, kiedy ziemia miała dla nich wartość samą w sobie. Mówią o utraconym raju. W niektórych miejscach ziemia jest skażona tak bardzo, że zakazuje się upraw oraz spożywania wody. To temat trudny i często niewygodny, również w świetle współczesnego kryzysu.
U podnóża ogrodzonego industrialnego obszaru leżą charakterystyczne wzgórza porośnięte roślinnością, której próżno szukać w innych częściach Włoch. Krajobraz ten rozciąga się przez kilka kilometrów, akompaniując przyjezdnym aż do wjazdu do nadmorskiego Portoscuso. Długa i szeroka promenada wzdłuż linii brzegowej, zwana Cristoforo Colombo, pozwala na organizację festynów, pochodów, jarmarków czy koncertów przez cały rok. Sardyńczycy cenią sobie czas spędzany razem na rozmowach i degustacjach lokalnych produktów. Wystarczy spojrzeć na rozplanowanie przestrzenne miasteczek i wiosek, w których kompleksy mieszkaniowe znajdują się w bardzo bliskiej odległości od siebie lub tworzą szeregowe rzędy budowli. Nie jest to przypadkowe ułożenie. Sardyńczycy cenią sobie życie we wspólnocie, dzielenie się codziennymi sprawami i spędzanie czasu razem.
Tradycyjny model rodziny sardyńskiej był patrylinearny. Rolą mężczyzn była praca na polu, pasterstwo i rybołówstwo. Kobiety zajmowały się domem i dziećmi. Żyło się we wspólnocie wraz z sąsiadami. Rola kobiety na Sardynii wymagałaby oddzielnego opisania. Warto podkreślić, że jeszcze w latach 50. XX wieku kobiety mieszkające w małych miasteczkach mogły uczęszczać jedynie do trzech klas szkoły podstawowej. Po tym czasie wracały do codziennych domowych obowiązków.
Współcześnie w małych miasteczkach miejscem spotkań mężczyzn jest bar. Kobiety samotne nie pojawiają się w tej przestrzeni. Bar jest miejscem, w którym można śledzić rytm i codzienne zwyczaje męskiej społeczności, jej koncepcję czasu wolnego. Tutaj dyskutuje się o wszystkim. To przestrzeń agregacji społecznej. Przede wszystkim jednak jest to miejsce, w którym można posłuchać języka sardyńskiego. Podczas gdy regiony Półwyspu Apenińskiego posługują się dialektami, to Sardyńczycy posiadają swój własny język. Ten charakterystyczny element kultury sardyńskiej sprawił, że kwestie tożsamościowe zyskały na znaczeniu i wywołały temat niepodległości wyspy. Współczesna sytuacja ekonomiczna i problemy z pracą sprawiły jednak, że temat niezależności chwilowo odszedł w zapomnienie.
Klimat baru i nastroje ludzi są uzależnione po części od typu wiatru, który stanowi nieodłączny element klimatu. Każdy Sardyńczyk po przebudzeniu doskonale wie, jaki typ wiatru będzie towarzyszył mu podczas nadchodzącego dnia. Na południu wydaje się, że mistral – wiatr wiejący z północy – walczy z sirocco – wiatrem południowym.
Tym, co pozostaje niezmienne, jest bogactwo obrzędów świeckich i religijnych. Przy wjeździe do każdego sardyńskiego miasteczka można dostrzec krzyż. Według wierzeń Sardyńczyków jest to symbol, który strzeże mieszkańców i zabrania wjazdu na teren miasteczka złemu duchowi. Wielokrotnie uczestniczyłam w uroczystościach religijnych, świętach patronów, a także w pokazach karnawałowych masek sardyńskich. Element świata wierzeń pogańskich pozostał na stałe w kulturze Sardynii. Tradycyjne maski sardyńskie używane podczas karnawału, Mamuthones, Issohadores, Sos Boes i Sos Merdules, wpisały się na stałe w krajobraz wyspy. Ich funkcją jest ułatwienie kontaktu między światem ziemskim a światem istot duchowych.
Warto podkreślić, że proces kształtowania kultury sardyńskiej nie był jednorodny. Sardynia była poddawana wpływom kultur z zewnątrz. Należy wspomnieć chociażby kulturę fenicką, punicką, bizantyjską, arabską, hiszpańską i piemoncką. Każda z nich pozostawiła trwały ślad w procesie kształtowania życia obrzędowego i religijnego.
Kolejnym, jakże charakterystycznym elementem każdej uroczystości są bogate i barwne kostiumy sardyńskie, inne w każdym miasteczku. W ostatnich latach coraz częściej są strojem nowożeńców.
Pobyt na Sardynii to ciągłe przemieszczanie się między światem tradycji a światem współczesnym, które przenikają się, nadając ciągłość bogatej historii wyspy. W ostatnich latach powrót do tradycji, obrzędowości, pielęgnacja zwyczajów przybierają na sile. Młodzi chłopcy sięgają po tradycyjne sardyńskie instrumenty muzyczne. Coraz to młodsi wokaliści śpiewają sardyński tenores. Nastolatkowie noszą karnawałowe maski. Młode dziewczęta z radością przywdziewają kolorowe kostiumy i prezentują je podczas dorocznych obrzędów. Uroczystości religijne odbywają się w asyście młodych osób, którym starsze pokolenie przekazuje ciągłość tradycji. Dzieci uczą się języka sardyńskiego. Sardyńskość powraca.
Centra miasteczek są warte uwagi. W Portowcom domy z małymi drzwiami i niewielkimi balkonami zapraszają do zatrzymania się choć na chwilę i zawieszenia wzroku na elementach, które opowiadają historię starych czasów. Na spacerze po tego typu miejscach można odnieść wrażenie, że podziwiamy stare fotografie. Centralną część miasteczek stanowią place. W Portoscuso w kościele na głównym placu pod wezwaniem Vergine d’Itria z 1665 roku do dzisiaj znajduje się część wyposażenia z dawnych czasów. Tuż obok kościoła stoi wyjątkowa budowla charakterystyczna dla niewielu nadmorskich miasteczek Sardynii – to il Palazzotto della Tonnara, nazywana La Tonnara lub Su Pranu z 1550 roku. To ważna budowla pozostawiona społeczności wyspy przez Hiszpanów. La Tonnara od początków istnienia była miejscem, w którym formowało się życie społeczne całej wspólnoty. Gdy wjedziemy przez starą bramę, otworzy się przed nami księga historii tego miejsca. Przez chwilę wydaje się, że czas się zatrzymał. Na rozciągającym się aż po brzegi morza placu porozrzucane są stare kotwice oraz sterty sieci rybackich. La Tonnara, jak sama nazwa wskazuje, gromadziła lokalnych rybaków na czas połowu tuńczyka – od końca marca do końca czerwca. Był to najważniejszy okres dla mieszkańców miasta. Na brzegu widnieje jeszcze stara przystań z 1870 roku, której konstrukcja powoli ulega destrukcji. Do dzisiaj wewnątrz znajdują się szkielety wielkich drewnianych rybackich łodzi: Caporais długa na 27 metrów i Arremurchiu sardu o długości 25 metrów. W magazynach można ujrzeć sieci, części narzędzi do przetworu tuńczyka, a nawet worki ze zbożem, które służyło jako prowiant zbierającej się każdego roku ekipy rybaków. Gdzieś w powietrzu czuć ducha epoki połowów tuńczyka i słychać wybrzmiewający głos rybaków zarzucających sieci i intonujących modlitwy o dobry połów. W ulokowanym wewnątrz kompleksie Su Pranu małym kościele la Chiesetta di Sant’Antonio, odbywały się najważniejsze uroczystości religijne. Dzisiaj imponujący kompleks jest symbolem miasta i jego historii. Turyści chętnie uczestniczą w organizowanych przez młodzież spotkaniach Historia to my, podczas których młodzi ludzie oprowadzają po stałej wystawie fotografii i opowiadają o połowach tuńczyka, życiu rolników, pasterzy czy też o codziennych zajęciach kobiet.
Archiwa historii miasteczek sardyńskich znajdują się w każdym regionie wyspy i gromadzą wiele fotografii czasów minionych. Sardyńczycy często nawiązują do swojego pochodzenia i historii, o czym przekonałam się wielokrotnie, kiedy gościłam w ich domach podczas pracy badawczej. Fotografie to księga życia poszczególnych jednostek, która opowiada o ludziach, ich charakterze, radościach i trudnych chwilach.
W opustoszałych salach kompleksu Su Pranu znajdują się małe atelier lokalnych artystów i grup młodzieży. Warsztaty pracy kobiet zajmujących się szydełkowaniem oraz haftem są otwarte dla wszystkich bez względu na wiek. Atelier, gdzie powstają gliniane figurki, które podczas świat Bożego Narodzenia znajdą swoje miejsce w szopce, jest zarezerwowanie głównie dla mężczyzn. Tradycyjna szopka bożonarodzeniowa to stały element okresu świątecznego. Kompozycja składa się często z ponad stu pięćdziesięciu figurek.
W miejscowościach sardyńskich leżących na linii brzegowej w najwyższym punkcie znajdują się charakterystyczne kamienne wieże. To pozostałość po Hiszpanach, którzy od 1590 roku dominowali na terenie wyspy. Samotne wieże służyły obronie linii brzegowej.
Dla mnie Sardynia jest miejscem, do którego chcę powracać i którego chcę być częścią. Wynika to z faktu nie tylko bogactwa kulturowego, lecz także gościnności mieszkańców, choć przy pierwszym kontakcie wydają się mało dostępni i zamknięci. Zwiedziłam całą wyspę, ale za każdym razem wracam do miejsca, w którym zaczęłam moją przygodę odkrywania sardyńskości i poszukiwania tożsamości Sardyńczyków. Badania na Sardynii nie mają końca. Bogactwo kultury sardyńskiej za każdym razem odkrywa przede mną nowe treści.