„Esto parece una fiesta de diez pesos!” (To przypomina imprezę za 10 peso!) – skonstatował ironicznie Miguel ku uciesze naszej grupki, kiedy rozejrzał się po sali kina Infanta podczas Międzynarodowego Festiwalu Kina Latynoamerykańskiego w Hawanie. Mieliśmy zobaczyć gejowski film produkcji argentyńskiej, a na sali dominowali pajaritos – ironiczne określenie gejów, które dosłownie oznacza ptaszki (może mieć pieszczotliwe zabarwienie, kiedy posługują się nim sami zainteresowani, ale w innych kontekstach stanowi obelgę). Ironia jest postawą wszechobecną w kubańskim życiu codziennym i tak samo towarzyszy kubańskim gejom, szczególnie jeśli ma się na względzie wyzwania, z którymi mierzyła się i wciąż mierzy społeczność LGBT w tym kraju. Fiesta de diez pesos to określenie popularnych w latach 90. imprez gejowskich. Okres ten charakteryzował się skrajną biedą, brakiem dostępu do podstawowych produktów, ale wpłynął również na przemiany obyczajowe w kraju. Fiestas były organizowane nielegalnie w różnych miejscach Hawany, a wejście kosztowało właśnie 10 kubańskich peso, równowartość około 2 złotych. Mimo ciągłego strachu przed najazdami policji stanowiły jedną z niewielu przestrzeni do zabawy i otwartej ekspresji własnej seksualności, dlatego cieszyły się dużą frekwencją. Relatywna poprawa sytuacji ekonomicznej na Kubie i zmiana postawy rządu wobec osób nieheteronormatywnych sprawiły, że fiestas są tylko wspomnieniem, a życie społeczności LGBT dużo bardziej otwarte w swej różnorodności.
Po latach prześladowań osób homoseksualnych, których styl życia nie zbiegał się z socjalistycznym ideałem Nowego Człowieka (el Hombre Nuevo) – wynikającym z dominującej na Kubie kultury machismo wizji mężczyzny silnego, zahartowanego fizyczną pracą i bezkrytycznie oddanego służbie ludowi – rząd kubański powoli otwierał się na osoby nieheteronormatywne i niepasujące do dotychczasowego socjalistycznego formatu. Konflikt pomiędzy wartościami młodego, oddanego Kubie socjalisty a przyjaźnią z gejem stanowił oś przełomowego filmu z 1994 roku Fresa y chocolate (Truskawki i czekolada), którego popularność wiąże się ze zmianą postawy rządu wobec społeczności LGBT. Ważną rolę w procesie przemian polityki rządu kubańskiego odegrała córka Raula Castro, Mariela, która aktywnie zaangażowała się na rzecz osób LGBT na Kubie jako dyrektorka ufundowanego w 1989 roku CENESEX – Narodowego Centrum Edukacji Seksualnej. W 1995 roku Fidel Castro publicznie przeprosił za lata dyskryminacji i prześladowań osób homoseksualnych, a pochód pierwszomajowy w tym roku otwierały drag queens. Był to symboliczny moment zmiany i otwarcia socjalistycznej Kuby na społeczność LGBT. W 2008 roku dzięki wysiłkom CENESEX została opublikowana ustawa o uzgodnieniu płci. Mimo wszystko, jak mówi popularne kubańskie przysłowie, za krokiem do przodu następowały dwa kroki do tyłu – oficjalna deklaracja nie zmieniła postawy policji wobec osób homoseksualnych i nie zastopowała prześladowań przez następne lata. W trakcie referendum nad nową konstytucją Kuby w 2018 roku konserwatywne kościoły ewangelickie w sojuszu z katolickim skutecznie zablokowały wpisanie inkluzywnej definicji małżeństwa do nowej konstytucji, w 2019 roku CENESEX odwołał Marsz Równości bez wyraźnej przyczyny, a oddolnie zrealizowany marsz spotkał się z brutalnymi represjami policji. Również sama postać Marieli Castro spotyka się z krytyką jako osoby monopolizującej ruch LGBT i nieakceptującej innych głosów i alternatywnych dla CENESEX organizacji.
Wspomniane przemiany zbiegły się również z ekspansją turystyki na Kubie, która w obliczu kryzysu ekonomicznego lat 90. stała się remedium na problemy kraju. Wraz z nią nastąpiła ograniczona liberalizacja gospodarki otwierająca kraj na zagraniczne inwestycje oraz dająca Kubańczykom możliwość prowadzenia własnej działalności, również w sektorze turystycznym. W krótkim czasie Hawana i inne centra turystyczne wypełniły się casas particulares (prywatne kwatery wynajmowane turystom) oraz coraz to bardziej wyszukanymi restauracjami i barami. Wzrastająca liczba przyjezdnych z Kanady, Europy i całego świata niewątpliwie przyczyniła się również do rozwoju oferty skierowanej do społeczności LGBT, jednak niekoniecznie kubańskiej. Odpowiadała ona raczej na potrzeby przyjeżdżających się zabawić turystów. Nierówny dostęp do zatrudnienia w sektorze turystycznym, w którym preferowano osoby o jasnym odcieniu skóry, przepaść pomiędzy zarobkami oficjalnymi a możliwościami zarobku w turystyce, dolaryzacja gospodarki i ciągłe niedobory produktów doprowadziły do rozwoju różnego rodzaju nieformalnych praktyk nakierowanych na zdobycie potrzebnych produktów lub twardej waluty. Wśród nich znajdują się zjawiska jineterismo – dosłownie „ujeżdżania” turystów w zamian za różnego rodzaju usługi (w tym seksualne) – oraz pinguerismo odnoszącego się do mężczyzn (niezależnie od orientacji seksualnej) angażujących się w homoseksualne relacje z obcokrajowcami. Często określenia te mają również zabarwienie rasowe – ze względu na preferowanie osób o jasnym odcieniu skóry przy zatrudnieniu w turystyce Afro-Kubańczycy byli zmuszeni poszukiwać alternatywnych dróg dostępu do twardej waluty, często w sektorze nieformalnym. W związku z tym nawet dziś osoba czarnoskóra przebywająca w towarzystwie turystów nieraz automatycznie dostaje tę łatkę. Wszystko to doprowadziło do krytyki turystyki jako doprowadzającej do utowarowienia uczuć i nadania intymnym relacjom charakteru transakcyjnego. Choć rzeczywistość jest dużo bardziej złożona, szczególnie kiedy bierzemy pod uwagę emocje i wzajemne zależności, to jest to często pojawiająca się narracja, zarówno wśród Kubańczyków, jak i turystów.
„Ten kraj, uczy swoich obywateli, żeby się prostytuowali” – skonstatował Armando, Chilijczyk, którego poznałem podczas pobytu w Hawanie. Wdałem się z nim w dyskusję, bo nie mogłem przejść obojętnie nad hipokryzją tego stwierdzenia. Armando przyjechał do Hawany wraz grupą trzech przyjaciół po to, żeby zabawić się z lokalnymi chłopcami i wypocząć w słońcu. Celowo wynajęli mieszkanie w sąsiedztwie jednego z najbardziej znanych miejsc w panoramie gejowskiego życia Hawany – La Rampa – na zbiegu ulicy 23, jednej z najważniejszych ulic dzielnicy Vedado, kulturalnego i klubowego centrum miasta, i Malecónu – biegnącej wzdłuż morza promenady, na której wieczorem zawsze można znaleźć Kubańczyków pijących rum i spędzających wspólnie czas. La Rampa to miejsce często romantyzowane jako to, gdzie można znaleźć towarzystwo i spędzić niezapomniany czas, ale również kojarzone właśnie z obecnością pingueros i osób, które będą chciały wykorzystać naiwnych turystów. Joaquin, inny członek grupy, sam przyznał: „Przyjeżdżam tu, żeby się wyłączyć, kupić alkohol i siedzieć do późna z ludźmi przy La Rampie”. Na kilka dni przed tą rozmową jeden z nich zabrał ze sobą napotkanego pinguero, po czym wdał się z nim w kłótnię, aż doszło do interwencji policji.
Sławę La Rampy wykorzystują nie tylko pingueros – w jej pobliżu odnaleźć można kilka państwowych barów, które oferują występy transformistas, określenia odnoszącego się do drag queens jak i drag kings. Transformismo to tradycja, która na Kubie i w krajach latynoskich ma długie korzenie. Paradoksalnie wszechobecnej na Kubie kulturze machismo łatwiej było zaakceptować mężczyzn wchodzących w rolę kobiety i przemieniających się w nią niż mężczyzn, którzy pozostając w roli mężczyzny, wchodzili w relacje z innymi osobami tej samej płci. Podczas gdy pierwszy przypadek był wyjątkiem potwierdzającym regułę, drugi kwestionował sztywno wyznaczone standardy męskości. Nie oznacza to oczywiście, że obie te grupy nie doświadczały dyskryminacji i prześladowań ze strony innych osób i policji rewolucyjnej – jeszcze w latach 90. można było zostać zatrzymanym za fałszowanie tożsamości właśnie dlatego, że ubiór nie pokrywał się z płcią podaną w metryce, co w szczególności dotykało osoby transpłciowe, a mężczyźni w stroju kobiety lub transkobiety często nazywane są locas – wariatkami.
Jednak już sam „czoł” (jak na Kubie wymawia się słowo show) w lokalach takich jak Las Vegas (bodaj najbardziej znany i polecany wśród turystów klub gejowski w Centro Habana) jest celebracją różnorodności, okazją do uczczenia latynoskich diw i oczywiście do zabawy. Sam jednak byłem Las Vegas zawiedziony – występy drag queens przerywają standardowe choreografie salsowe zespołów tanecznych z silnie zaznaczonymi rolami męską i żeńską, co kłóci się z ideą tego typu występów. Mimo wszystko wiele osób zaznacza, że Las Vegas jest tak dobre, jak towarzystwo, w którym się tam znajdziemy, i zapewne jest w tym sporo prawdy.
Dla mnie to nie państwowy, a prywatny lokal był miejscem wielu niezapomnianych wieczorów i występów – znajdująca się na wzgórzu Loma del Chaple dającym widok na całą Hawanę, niepozorna willa w jednej z dawnych dzielnic rezydencyjnych hawańskich elit pozwalała za 75 peso podziwiać najlepsze diwy Hawany. Wewnątrz poobwieszanych różnobarwnymi lampkami żółtych ścian przesiadywali habaneros z różnych stron miasta – stali bywalcy i bywalczynie, bliscy artystek. Każda grupka zajmowała stolik, kelnerzy proponowali butelkę rumu, słodki napój gazowany, np. colę lokalnej marki, a jeśli udało się je tego dnia zdobyć, również piwo. Choć lokal nie oferował wyrafinowanych drinków, to zainteresowanie miejscem było na tyle duże, że wejście wymagało rezerwacji stolika – sala zawsze się wypełniała, a każdy występ był realizowany z ogromnym zaangażowaniem. Scena była zdecydowanie mniejsza niż w jakimkolwiek państwowym barze, gdzie przestrzeń specjalnie projektuje się na potrzeby występów, ale dzięki temu pozwalała na bliższe interakcje, a artystki podczas występów przechadzały się pomiędzy stolikami, wchodząc w kontakt z publicznością. W lokalu miałem okazję zobaczyć różnorodność artystek, nie tylko z Hawany – jeden z wieczorów poświęcony był królowym z Miami – najliczniejszego ośrodka diaspory kubańskiej, wciąż silnie związanej z Kubą mimo embarga Stanów Zjednoczonych na handel z Kubą zaostrzonego podczas prezydentury Donalda Trumpa. Wiele rodzin, również tych z wyboru, żyje pomiędzy Hawaną a Miami – tak zwana mała Hawana jest także źródłem przekazów pieniężnych na Kubę, które stanowią ważne źródło twardej waluty dla kraju, jak i inwestycji w prywatną działalność na Kubie.
Wiele z tych biznesów to właśnie bary i kluby, których oferta skierowana jest również do osób LGBT – jak na przykład klub EFE czy bar Pazillo, oba znajdujące się w dzielnicy Vedado. Rodolfo, Afro-Kubańczyk, z którym często wychodziliśmy na koncerty różnych artystów, pasjonat literatury i kina oraz osoba pełna anegdotek wskazujących na to, że ważne osoby w państwie i historii Kuby są lub były gejami, miał teorię, że państwo kubańskie musi dbać o społeczność LGBT, ponieważ to ona jest aktywnym konsumentem kultury, a brak dzieci i zobowiązań pozwala na wspieranie lokali przez wiele lat życia, ponieważ to im można poświęcać własne zarobki. Niezależnie od wiarygodności tego stwierdzenia niewątpliwie wiele instytucji kulturalnych kojarzone jest ze społecznością, a gdziekolwiek się wybrałem z moją grupą, do teatru, na balet czy do kina, zawsze wśród pracowników znalazł się ktoś znajomy.
Mimo to życie społeczności LGBT to nie wyłącznie rozrywka, ale również oddolny aktywizm i praca na rzecz poprawy życia w kraju. W lutym 2020 roku wybrałem się na spotkanie dotyczące poliamorii do salonu tatuażu La Marca, kolejnej przestrzeni przyjaznej osobom LGBT, która poza tatuażami służy różnego rodzaju wydarzeniom kulturalnym i warsztatom. Prowadziły je żyjące w Stanach Zjednoczonych raperki tworzące formację Krudxs Cubensi, jedną z pierwszych hip-hopowych grup kobiecych, które wybiły się w latach 90. i w swoich utworach poruszały tematy rasizmu, homofobii czy feminizmu. Podczas warsztatu mocno zachęcały osoby czarnoskóre do wypowiadania się i przełamania strachu przed rozmową, podkreślając, że bardzo często to osoby białe dominują nad dyskusją (zresztą zrobiły to w reakcji na mnogość pytań ze strony jednego z uczestników).
Zaraz po warsztacie zacząłem rozmawiać z grupką uczestników, którzy wybierali się na imprezę urodzinową swojego przyjaciela. Zaproponowali, żebym poszedł z nimi. Po drodze, kiedy miałem okazję zapoznać się z resztą grupy, okazało się, że jedna z osób, Odalys, występuje jako drag king w jednym z lokali w Vedado, ale również samodzielnie prowadzi projekt społeczno-kulturalny dla zmarginalizowanych dzieci jednej z peryferyjnych dzielnic Hawany. Reszta grupy, jak i sam jubilat, Yunier, realizuje podobny projekt w dzielnicy Cerro, a jego dom wykorzystywany był jako zaplecze do prowadzenia działań z lokalną społecznością, często warsztatów z dziećmi. Jorge, jeden z koordynatorów projektu, powiedział mi, że głównym celem jest praca ze zmarginalizowanymi społecznościami i zwiększenie widoczności osób LGBT, by w ten sposób przełamywać homofobiczne stereotypy, ponieważ to właśnie marginalne społeczności kojarzone się z silnie akcentowanym machismo i homofobią.
Niedaleko mieszkania Yuniera znajduje się inne miejsce, w którym w ostatnich latach bywałem dość często. Para artystów – Samuel Riera i Derbis Campos – prowadzą w swoim domu galerię Riera Studio. Na co dzień jednak eksponują nie swoje dzieła, a przede wszystkim w ramach projektu ArtBrut współpracują z artystami z różnymi zaburzeniami psychicznymi, których państwo kubańskie często nie rozpoznaje jako artystów, ponieważ za kryterium przyjmuje przynależność do Związku Pisarzy i Artystów. Dom, choć stosunkowo duży, ma malutką kuchnię, niewielką pracownię i sypialnię, a reszta przestrzeni poświęcona jest eksponowaniu prac. Każdego gościa przy wejściu wita tęczowa flaga. Poza stałą wystawą Samy i Derbis organizują inne wydarzenia, jak choćby wystawy prac lokalnych artystów LGBT.
Zwiększona widoczność społeczności LGBT w przestrzeniach kulturalnych czy rozrywkowych sprzyja tworzeniu się nowych form oddolnego aktywizmu. Mimo wspomnianej niechęci Marieli Castro do niezależnych organizacji przestrzenie te powstają, nierzadko w nieoczekiwanych miejscach. Nie tylko aktywiści, ale również bardziej progresywne organizacje religijne, jak choćby Centro Martin Luther King skupiające metodystów, promują teologię przyjazną społeczności LGBT i podczas gdy Kościół katolicki razem z innymi kościołami protestanckimi walczyły przeciw definicji małżeństwa jako związku dwóch osób niezależnie od płci, Centro we własnej koalicji promowało nową definicję małżeństwa i walczyło z postawami homofobicznymi. Wiele z ugrupowań do promowania własnych działań i zachęcania innych osób do uczestnictwa wykorzystuje również Internet, który w ostatnich latach stał się bardziej dostępny na Kubie. Kanały na Telegramie, Facebooku i Whatsappie stały się ważną przestrzenią działania różnorodnych oddolnych grup.
Pewnej upalnej, ale i deszczowej listopadowej nocy w domu Rodolfa świętowaliśmy jego urodziny. Jak to często bywa w małych hawańskich mieszkaniach, drzwi na ulicę były otwarte, żeby wpuścić choć trochę świeżego powietrza. W pewnym momencie Rodolfo, Diego i ja zaczęliśmy tańczyć w rytm reggaetonowej piosenki. Ponieważ znajdowaliśmy się przy samych drzwiach, zauważył nas przypadkowy przechodzień i wybałuszył oczy ze zdziwienia. Zauważywszy to, Rodolfo wykrzyknął: „Estamos en una situación coyuntural!” (Jesteśmy w sytuacji koniunkturalnej), parodiując w ten sposób słowa prezydenta Kuby Miguela Díaz-Canela, które padły w 2018 roku po rozczarowującym sezonie turystycznym kraj mierzył się z kryzysem ekonomicznym.
Uzbrojeni w ironię i wolę działania kubańscy pajaritos rozwijają skrzydła i na przekór codziennym trudnościom walczą o przestrzeń dla siebie wewnątrz kubańskiego społeczeństwa. Mimo wzrostu nierówności społecznych na skutek ekspansji turystyki i liberalizacji gospodarki Hawana oferuje społeczności LGBT więcej niż fiestas de diez pesos, zarówno w kwestii rozrywki, jak i rozwijającego się oddolnego aktywizmu tak w przestrzeni miejskiej, jak i wirtualnej.
2014 Fiesta de diez pesos. Music and Gay Intimacy in Special Period Cuba, Surrey.
2015 Bodies for Sale. Pinguerismo and Negotiated Masculinity in Contemporary Cuba, „Journal of the Associaton of Social Anthropologists”, No. 10/1.
2014 After Love. Queer Intimacies and Erotic Economies in Post-Soviet Cuba, Durham and London.